“Jeśli nie mamy pasji do pracy i pasji w życiu, nasze życie jest drętwe”
– Jacek Gadzinowski opowiada o lifestyle’u
Jest na polskim Facebooku pewna kolorowa postać. Bierze udział w wielu dyskusjach, zawsze ma swoje zdanie, zawsze widać ją z daleka. Połowę postów pisze z egzotycznych miejsc na calutkiej ziemi, wszystkie zaś charakteryzuje specyficzny, lakoniczny styl pełen skrótów i szybkich wniosków. Facet łączy nowoczesną pracę projektową z podejściem do życia właściwym dla 20latków z Miami. Jest też od nich dwukrotnie starszy :)
Dziś inspiruje: Jacek Gadzinowski.
//// Zaproponowany tytuł rozmowy: Life on the boards – życie marzeniami czy marzenie życia?
Andrzej Tucholski: Parę słów o sobie, dla czytelników!
Jacek Gadzinowski: PR’owiec, marketingowiec, właściciel firmy i konsultant. Zajarany na sporty deskowe – kitesurfing, wakeboarding, snowboard, longboard. Staram się by oba tematy (biznes i pasje) przenikały się, bo jeśli nie mamy pasji do pracy i pasji w życiu, nasze życie jest drętwe. Dochodzi się do tego czasem bardzo długo, niekiedy niektórzy tego w ogóle „nie załapią”. Ja od 3 lat zmieniam mocno podejście w swoim life design. Miałem zupełnie inne priorytety, wiedza to wszyscy z którymi pracowałem lub mieli ze mną do czynienia w tym okresie czasu.
Wcześniej wiodłem sobie spokojne życie korporucha, człowieka agencji lub „napierdalacza exceli”. Powiedziałem “dość tego” i zmieniłem co chciałem! Marketing & PR zawsze mnie kręcił i zamierzam to robić jeszcze długie lata. Poza tym pomaga to w osiąganiu celi które sobie wyznaczam. W sporcie zamierzam się jeszcze sporo rozwinąć, swojego wieku nie traktuje jako ogranicznik, wręcz chcę pokazać że zdrowy tryb życia i mądre uprawianie sportu to receptura na szczęśliwe życie. Namówić tyle osób ile się da, do zmian w swoim życiu – sport, zdrowie, inne priorytety.
AT: Długo musiałeś pracować by móc się “uwolnić” fizycznie i czasowo od ciągłego siedzenia w biurze? Jak się do takiego stanu dochodzi?
JG: To nie kwestia „ile musiałem pracować”, to kwestia jak sobie człowiek ustawia priorytety, cele i styl życia. Można mieć pasje i je realizować także z biura. Gorzej jak to biuro i korporacja, Twoja firma staje się dla ciebie wymówką by nic nie robić w życiu (miałem przez to mało czasu na rowery czy narty), gdy kończysz swój dzień na piciu piwa przed telewizorem. To takie powtarzanie każdego poranka „dnia świstaka”. To droga donikąd, jak patrzę na swoich znajomych, równolatków.
Oni z brzuchami, pomarszczeni czy połamani życiem. Szkoda mi ich, próbuje im tłumaczyć że można inaczej – wiadomo wiąże się to z pewnego rodzaju wyrzeczeniami (inny styl życia, spędzania czasu, kwestia finansowa, inne znajomości i mniej kontaktu z rodziną). Ale jak ktoś mówi „nie stać mnie na sport, czy podróże” odpowiadam mu… stać Cię, bo dokładnie te same pieniądze co roku wydajesz na stratę wartości samochodu np. którym jeździsz (np. samochód za 50-60 tysięcy PLN) czy na używki lub imprezy. Styl życia…
…jest w zasięgu ręki, tylko trzeba sobie to inaczej poukładać. Nie można szukać wymówek – to nie dla mnie, jestem za stary, moje życie zawali się. To kwestia wyjścia ze strefy komfortu, na co namawiam ludzi 30-40 letnich, pracujących w dużych firmach czy na własny rachunek.
AT: Jeździsz na wszystkim co jest płaskie i dobrze się ślizga – ciężko jest dopasować swój plan pod wyjazdy i wycieczki? Jak się przygotowujesz do kalendarza wypadów? :)
JG: Wyjazdów nie traktuje jako wycieczki czy wakacje, ale raczej jako miejsce i sposobność do treningu, do „wyluzowania się” i „złapania dystansu”, poczucia flow.
Jeśli się podchodzi w ten sposób, łatwiej przychodzi dopasowanie planów i nie ma tu mowy o kompromisach między jednymi drugim. Często jest tak, że wyjeżdżając normalnie pracuję zdalnie z komputera, Internet jest praktycznie wszędzie . Dokładnie tak chcę prowadzić swoją firmę, projekty. 100% elastyczności terytorialnej, np. siedząc w Brazylii czy na Rodos, koordynować czy zawiadywać projektami które prowadzę.
Mam też otwarte „stosunki” z klientami których obsługuje jako firma, nie wymagają oni „siedzenia w biurze”, oczekują natomiast konkretnych efektów na które się umawiamy i które są opisane w naszych umowach dwustronnych. To bardzo fair podejście i mogę się tylko cieszyć że pracuję z takimi otwartymi umysłami i firmami. Jeśli natomiast widzę że jest toksycznie lub tak może być, rezygnuję ze współpracy lub nie podejmuję się współpracy. Cenię obustronny szacunek firmy, klienta i tego co robię. Na takich zdrowych fundamentach, powstają najlepsze projekty.
Plany wyjazdowe dopasowuje do warunków wiatrowych czy pogodowych (jednak lepiej pływa się w cieple), możliwości wyjazdu w nowe ciekawe miejsca, możliwości efektywnego treningu. W lutym zaplanowałem wyjazd do Wietnamu, gdzie jest dobry warunek by trenować ale też zobaczyć wiele ciekawych miejsc, poznać nowych ludzi. Generalnie moim planem jest efektywnie trenować rocznie ok. 2-3 miesięcy na wodzie, śniegu czy lądzie (wszystkie rodzaje desek) – wake, kite czy long.
AT: Jakoś tak się “u nas w Polsce” przyjęło, że trzeba się wyszaleć do końca studiów bo potem “prawdziwe życie” uderza i po ptakach. Jak to skomentujesz? Jak z tym walczyć?
JG: Nic z tych rzeczy, uważam że trzeba być sobą niezależnie ile mamy lat. Ten stereotyp który podajesz powoduje wiele frustracji, gdy ludzie przyzwyczajeni do pewnego trybu życia brutalnie zderzają się z rzeczywistością – w pracy która im nie odpowiada, otoczeniem które ich szufladkuje i mówi że masz być „kolejnym Dulskim, żyjącym w swoim mieszkanku na kredyt”.
Najlepszym sposobem nie tyle walki ale stworzenia przestrzeni, jest praca na własny rachunek lub w firmach które elastycznie podchodzą do pokolenia nazywanego roboczo „pokolenia Y”. Ja sam jestem „X” ale z zachowania i stylu pracy bliżej mi do pokolenia „Y”, także ze względów mentalnych. 30-40 latkowie bardzo często przekładają swoje perypetie z lat 90’tych na dzisiejsze czasy. Ale to wszystko się już mieniło i nie wróci.
AT: Jak organizujesz swój czas? Sądzę, że to może być kluczowe przy planowaniu jakiegokolwiek lifestyle’u.
JG: Dziele czas w którym nie spię, na 3 równe części – praca, życie prywatne i pasje sportowe. To nie jest tak że jest to równy podział czasowy, z czasem coraz więcej jest pasji, kosztem pracy :), ale nadal ilość rzeczy które robię jest dokładnie taka sama. Po prostu efektywniej układam sobie plan pracy i to robię. Planuje krótkookresowo – każdy tydzień i dany miesiąc. Bez zapisów w notatniku (w komputerze), daleko bym pewnie nie pociągnął.
Chciałbym się kiedyś przetestować w tego rodzaju pracy i planowania, poprzez półroczny czy roczny wyjazd do Australii. To byłoby wykonalne. Być może podejmę się takiego wyzwania ;)
AT: Skąd bierzesz energię na tyle projektów i aktywny styl życia?
JG: Nie jest on jakoś przesadnie aktywny, nie przesadzajmy ;) po prostu uważam że teraz jest to optimum tego co mogę robić. Moim celem jest działać i żyć trochę jak Devin Super Tramp. Połączyć pasję sportu, podróży i tworzenia filmów, zdjęć. Może się uda. Energia pochodzi z tego, że cholernie chce mi się żyć. Odwiedzać nowe rzeczy, poznawać nowe miejsca i sytuacje. Tego nie daje nam siedzenie w miejscu, przeglądanie Internetu czy bezwiedne gapienie się w TV.
Podziwiam ludzi którzy potrafią pasji poświecić swoje życie i mimo upadków, kontuzji osiągają wymierne sukcesy.
AT: Poznałeś pewnie niesamowitych ludzi przez te zainteresowania. Masz może jakąś flagową anegdotę? :)
JG: Każdy z ludzi których poznałem czy poznaje ma swoją historię, pasję. Każdy z nich jest w czymś „zakręcony” – pływa, jeździ na desce ale ma też swoje pasje, dobry zawód. Jest wielu pływających lekarzy, prawników, ludzi +50 lat czy też nastolatków stawiających „1 kroki na wodzie”. Sport jest demokratyczny, chociaż wymaga pewnego zacięcia, by jeździć za wiatrem. Podczas jednej z takich wypraw poznałem Maćka, który później stał się słynny dzięki viralowi na Youtube:
Instruktor kite, który także zajmował się parkurem w wolnych chwilach w Egipcie. Któregoś dnia spotkała go właśnie taka przygoda, że zapadł się wraz z dachem (to był karton gips!). Umieściliśmy film w Youtube i mówimy… e może z 10 tyś ludzi obejrzy. Po tym jak film dostał się na reddit.com, było wiadomo że będzie wiecej tego. Dzisiaj licznik pokazuje 1,7 mln, kilkanaście programów internetowych, podsumowań roku. Prawdopodobnie grubo ponad 100 mln ludzi widział pośrednio lub bezpośrednio ten film. Masakra!
AT: Plany na przyszłość związane ze sportem i nie tylko?
JG: W ciągu najbliższych kilku lat, podróżować do co najmniej 20 nowych miejsc w których nie pływałem jeszcze lub nie jeździłem na desce. Poznać wielu nowych ludzi i nowe kultury. Opanować kite na tyle by robić bardziej skomplikowane ewolucje /triki/ niż obecnie (nazw nie będę wymieniał bo 99,9% czytelników bloga nic one nie powiedzą). Żyć pełnią życia, i nie poddawać się jeśli nie zawsze wszystko idzie ok.
Podchodzić do życia na luzie i z odpowiednim dystansem, żyć z ludzmi i otoczeniem w zdrowych relacjach. Nauczyć się produkcji filmowej i fotografii sportowej, by uwieczniać jak najwięcej z moich wyjazdów i wypraw w góry czy nad wodę. Zrobić setki zdjęć i kilka filmów, editów z kite, wake i snowboardu.
Być może też rozwinąć część mojej dzielności gospodarczej i postawić więcej na marketing sportowy. Połączyć pasje i doświadczenie z łebskimi osobami. Obecnie koncepcyjnie zajmuje się podejściem do tego tematu, powinno się to wyjaśnić w ciągu 3-6 miesięcy czy w to wejdę i jakie są tego realne podstawy.
AT: Dzięki za rozmowę :)
////
-
A jak z Waszym podejściem? Też dbacie, by życie miało w sobie dużo przyjemności i atrakcji czy też raczej dopiero się rozpędzacie i jeszcze nie ma na to czasu? Podzielcie się opiniami w komentarzach :)
Keep tight,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz